Luxuria
Zdarzało mi się mieć nieczyste myśli wobec innych
Przez co zawsze czułem się winny
Czułem się inny
Czułem lęk, a ten lęk był bardzo dziwny
Do tej pory czuję go, mimo, że jestem prawilny
Albo mi się wydaje
Jak tu żyć zgodnie z prawem
Samym sobą?
Od zawsze własnych zasad się trzymałem
Prawą stroną szedłem
Mimo to zasady łamałem
Do góry iść z głową nie szedłem
Wierzyć w siebie przestałem
Przez co wiele błędów popełniłem
I już zapomniałem jak to było
Teraz ucziwym być chcę, a przyczyną
Nie bycia w porządku nie jest kwestią matczyną
Od matuli mam dobre cechy, a cechy przez które minął
Mój czas
Są winą moich słabości
I w każdym z nas ta słabość jest
Ona jest w gotowości
Wystarczy zrozumieć sens i użyć swej mądrości by dotrzeć do silnych stron swej osobowości
Nieczystość w Tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Nieczystość w Tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Niech mnie oceniają
Dbam o siebie jak dbają
Moi bliscy
Od nich dostałem kodeks moralny
Jeden z nich zniszczył go
Zepsuło to
Moje wrażenie
Jak być w porządku wobec drugiego by czuł spełnienie
Co ty powiesz? To ja
I czego się boisz bowiem nie byłeś fair
I to spędzało sen z powiek Tobie
A przez to paranoje wjeżdżały na głowę
Człowiek to słaba istota
I coś Ci powiem
Kochasz swoją Anię, dla niej rzucisz Rzym pod nogi
Nie przestaniesz jej kochać, staniesz na głowie by bronić jej
Czy mnie słyszysz?
Tobie składam hołd w podzięce
Nie ma emocji nieczystych
Podarowałem Ci serce
Z duszą
I nieczystość przepadła, a czy muszą
Inni tego słuchać muszą, bo Tyś moją muzą
Już rozumiesz, Tyś oazą spokoju mą i mą burzą
Przy mnie jesteś bezpieczna
Nie kochasz mnie na próżno
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Nie rozmawiam z Tobą
Gdy wątpię w co wierzę
Ciężko mówić o tym co na duszy leży
Moje myśli wobec Ciebie nie są szczere
Co będzie z nami nie wiem
Okłamuję siebie
Kochanie,
nie ma życia bez problemów
Tak jak ludzi bez grzechu
Pytam Boga czemu?
W realnym życiu i snach nieczystość siedzi w nas
Że ludzkie pokusy to często zły szlak
Ja wybrałem własnie ten
Teraz zamiam pacierz
(A Ty?)Który obierzesz od Ciebie zależy
Za kary rany solę, bo nie jestem ideałem
Kiedyś serce kochane
Teraz skamieniałe
Talent do rozczarowań po latach poznałem
Świadomie dusze osoby bliskiej skradłem
Z jedną włóżku leżę, a zdrugą siedzę w kinie
Dla mojej i tej nieznajomej w nieczystości gniję
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Kłamać nie potrafię
Dlatego to rozstanie
Bez wytłumaczeń, kłótnie prostym rozwiązaniem
Sam tonę w tym bagnie
Po stracie doceniłem ile życie warte
Kochanie
Patrzę w lustro, czuje się jak gówno
Po chwili nuda
Czas się spotkać z inną dupą
Nie wiem w co już gram
Wódę we krwi mam
Taniec z diabłem trwa, rozpoczynamy bal
Brudne nieczyste myśli, jak ręka szatana
To wcielone zło (siedzi w naszych ciałach)
Tam gdzie pokusa (gdzieś dalej boska kara)
Za grzechy nie żałuję (winny się spowiada)
Tak sobie wmawiam, serce nie sługa
Znów zamiast uczuć, na drodze obłuda
Zerwana róża
Ukłuła moje serce
Nadając sens że życie jest lepsze
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Przez co zawsze czułem się winny
Czułem się inny
Czułem lęk, a ten lęk był bardzo dziwny
Do tej pory czuję go, mimo, że jestem prawilny
Albo mi się wydaje
Jak tu żyć zgodnie z prawem
Samym sobą?
Od zawsze własnych zasad się trzymałem
Prawą stroną szedłem
Mimo to zasady łamałem
Do góry iść z głową nie szedłem
Wierzyć w siebie przestałem
Przez co wiele błędów popełniłem
I już zapomniałem jak to było
Teraz ucziwym być chcę, a przyczyną
Nie bycia w porządku nie jest kwestią matczyną
Od matuli mam dobre cechy, a cechy przez które minął
Mój czas
Są winą moich słabości
I w każdym z nas ta słabość jest
Ona jest w gotowości
Wystarczy zrozumieć sens i użyć swej mądrości by dotrzeć do silnych stron swej osobowości
Nieczystość w Tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Nieczystość w Tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Niech mnie oceniają
Dbam o siebie jak dbają
Moi bliscy
Od nich dostałem kodeks moralny
Jeden z nich zniszczył go
Zepsuło to
Moje wrażenie
Jak być w porządku wobec drugiego by czuł spełnienie
Co ty powiesz? To ja
I czego się boisz bowiem nie byłeś fair
I to spędzało sen z powiek Tobie
A przez to paranoje wjeżdżały na głowę
Człowiek to słaba istota
I coś Ci powiem
Kochasz swoją Anię, dla niej rzucisz Rzym pod nogi
Nie przestaniesz jej kochać, staniesz na głowie by bronić jej
Czy mnie słyszysz?
Tobie składam hołd w podzięce
Nie ma emocji nieczystych
Podarowałem Ci serce
Z duszą
I nieczystość przepadła, a czy muszą
Inni tego słuchać muszą, bo Tyś moją muzą
Już rozumiesz, Tyś oazą spokoju mą i mą burzą
Przy mnie jesteś bezpieczna
Nie kochasz mnie na próżno
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Nie rozmawiam z Tobą
Gdy wątpię w co wierzę
Ciężko mówić o tym co na duszy leży
Moje myśli wobec Ciebie nie są szczere
Co będzie z nami nie wiem
Okłamuję siebie
Kochanie,
nie ma życia bez problemów
Tak jak ludzi bez grzechu
Pytam Boga czemu?
W realnym życiu i snach nieczystość siedzi w nas
Że ludzkie pokusy to często zły szlak
Ja wybrałem własnie ten
Teraz zamiam pacierz
(A Ty?)Który obierzesz od Ciebie zależy
Za kary rany solę, bo nie jestem ideałem
Kiedyś serce kochane
Teraz skamieniałe
Talent do rozczarowań po latach poznałem
Świadomie dusze osoby bliskiej skradłem
Z jedną włóżku leżę, a zdrugą siedzę w kinie
Dla mojej i tej nieznajomej w nieczystości gniję
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Kłamać nie potrafię
Dlatego to rozstanie
Bez wytłumaczeń, kłótnie prostym rozwiązaniem
Sam tonę w tym bagnie
Po stracie doceniłem ile życie warte
Kochanie
Patrzę w lustro, czuje się jak gówno
Po chwili nuda
Czas się spotkać z inną dupą
Nie wiem w co już gram
Wódę we krwi mam
Taniec z diabłem trwa, rozpoczynamy bal
Brudne nieczyste myśli, jak ręka szatana
To wcielone zło (siedzi w naszych ciałach)
Tam gdzie pokusa (gdzieś dalej boska kara)
Za grzechy nie żałuję (winny się spowiada)
Tak sobie wmawiam, serce nie sługa
Znów zamiast uczuć, na drodze obłuda
Zerwana róża
Ukłuła moje serce
Nadając sens że życie jest lepsze
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Nieczystość w tobie tkwi od podszewki
Po litry krwi
Po jej zgrzewki
Nie jeden z ciebie drwi
Że taki jesteś, lecz się nie martw
On sam z siebie kpi, bo też tkwi w jego wartościach mentalny nieład
Credits
Writer(s): Adam Kubiak, Julien Dage, Patryk Kumor, Sylwester Kowalczyk
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.