Damnation

Jestem tu
Bo nie obchodzi mnie nic to, że ktoś tam kupił dom
Czuję współzawodnictwo, gdy Solar przyspiesza flow, ow
Zbieramy uśmiechy z gleby, czytamy propsy dla Queby
Cieszymy się życiem i udajemy, że mamy już wszystko, a nie mamy kiedy
Mamy to w planach, wygrana zdaje się znikać jak stado
Zamykamy oczy i dajemy wszystko muzyce, to jest odwagą?
Pytasz mnie o jutro? Ja nie mam więcej niż nic
Ty też nie masz więcej i trudno, nikt z nas nie wiedział jak żyć
Składamy modele do kupy, kartele i normy już dawno na marne
Bo mogłem zabrać to wszystko, a czekam, do teraz, nim życie nas zmieni dla tantiem
Idę po swoje, mam racje jak zawsze, ta, a sala jest pełna
Nigdy nie byli najlepsi, a teraz nadchodzi pełnia
Zapierdalamy z planami, nie mamy czasu się bać
Wyczekuję spełnienia, dostaję buty na twarz
Zamykam medale w pudełku i nie wierzę w siebie, ciebie i miłość
Nikt nie poczeka, więc biegnę do przodu, gdy chyba nie warto pamiętać jak było

Wysoko ponad pretensje, blefuję, że znam zaklęcie
Nie mam nic jeszcze, czuję presję i presję i presję
Gdy znowu nie mam jak kryć, że nie wiem dokąd mam iść
Nie jestem pewien, a chcę więcej i więcej i więcej
Wysoko ponad pretensje, blefuję, że znam zaklęcie
Nie mam nic jeszcze, czuję presję i presję i presję
Gdy znowu nie mam jak kryć, że nie wiem dokąd mam iść
Nie jestem pewien, a chcę więcej i więcej i więcej
A chcę więcej i więcej i więcej
A chcę więcej!

Pamiętam ciebie na starcie, a potem wsparcie od ciebie
I nie przejmuję się bardziej niż mogę, bo nigdy nie wmówisz mi tego, co nie wiem
Czy moja kariera to droga rapera czy droga lamusa bez zasad?
A może po prostu za rzadko staram się wracać i nie próbuję przepraszać?
Mam kino w głowie, ty masz takie samo, brawo, mamy też talent
Dam wszystko, co mogę, a zanim coś powiem, widzę jak to nietrwałe
Daleko zalet i wad, mam getto upadłych spraw, których nie ma
Tak blisko smutku i strat, znam większość martwych prawd o sobie, to zmienia
Za kratami z marzeń, o których opowie ci każdy, innymi słowy
Latamy za niczym i czuję, że żyję jak głupi i martwy, jeździec bez głowy
Zabieram się sam, bo nie znam tu typów, którzy kumają to życie jak my
W cieniu budynków co nawet jak krzyczą to milczą, nie mówią nam nic
Mam pomysł jak żyć i znowu nadzieję, ostatni zaśmieje się ostatni z was
Jak sumienia tłumione żalem do cna, niedziela, ostatnia, jak ta
I nawet jak chcę już umierać, to piszę jak liczę na siebie
I nim zerwę kliszę to widzę twój uśmiech
W marzeniach bez ceny, o których nikt nie wie, nikt

Wysoko ponad pretensje, blefuję, że znam zaklęcie
Nie mam nic jeszcze, czuję presję i presję i presję
Gdy znowu nie mam jak kryć, że nie wiem dokąd mam iść
Nie jestem pewien, a chcę więcej i więcej i więcej
Wysoko ponad pretensje, blefuję, że znam zaklęcie
Nie mam nic jeszcze, czuję presję i presję i presję
Gdy znowu nie mam jak kryć, że nie wiem dokąd mam iść
Nie jestem pewien, a chcę więcej i więcej i więcej
Wysoko ponad pretensje, blefuję, że znam zaklęcie
Nie mam nic jeszcze, czuję presję i presję i presję
Gdy znowu nie mam jak kryć, że nie wiem dokąd mam iść
Nie jestem pewien, a chcę więcej i więcej i więcej

Więcej! A chcę więcej i więcej i więcej!
A chcę więcej i więcej i więcej!
A chcę więcej i więcej!
Więcej! (A chcę więcej i więcej i więcej!)
Więcej! (A chcę więcej i więcej i więcej!)
Więcej! (A chcę więcej i więcej i więcej!)
Więcej



Credits
Writer(s): Jakub Jankowski, Foux Foux
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link