Monotonia (feat. Po Prostu Adrian & Olga Buda)
Połóż dłoń mi na głowie
Ja spokojny wezmę wdech
Potrzebuję odpocząć
Gnieciona jak jabłko czuję wokół śmierć
Tchnij życie w moje oczy
Siłę do naszych serc
Jako tako się toczy
Chyba inna powinna być wieku ćwierć
Patrzę w lustro "o nie to znowu on"
Muszę z domu wyjść, za mną nieprzespana noc
W sumie nie mam sił, a jestem porwany w taniec
Chcę powiedzieć nie, nikt nie pyta mnie o zdanie
Znowu w umywalkę idzie treść dnia wczorajszego
Buntuję się i płaczę, i raczej niewiele z tego
Bo i tak muszę wstać, i i tak muszę iść
Wiem, niewiele z tego mam, bez tego bym nie miał nic
Więc wstaję i idę, żeby powtórzyć ten dzień
Jak powtórzę go raz, to jeszcze razy trzy sześć pięć
Razy sześćdziesiąt parę, jeśli będzie mi dane
Chociaż już się czuję, jakbym pukał w Piotra bramę
Czy mam dwadzieścia lat, czy okłamała mnie mama?
Może to jest normalne, że początek to jest dramat
Może to jest normalne, że przerosło mnie to wszystko
Młody idealista, przemielony przez rzeczywistość
Połóż dłoń mi na głowie
Ja spokojny wezmę wdech
Potrzebuję odpocząć
Gnieciona jak jabłko czuję wokół śmierć
Tchnij życie w moje oczy
Siłę do naszych serc
Jako tako się toczy
Chyba inna powinna być wieku ćwierć
Wersy przelewam na ekran, już nie na kartki
Piszę to co myślę, nie używam kalki
Lecą z góry litery, ale to nie Matrix
Chociaż świat jest sztuczny, otoczony przez plastik
Monotonne życie, monotonnie płynie
Mam te same wyniki, skoro to samo czynię
Pracuję żeby żyć, żyję żeby pracować
Chociaż trochę zarabiam, od wydatków boli głowa
Daję z siebie wszystko, żeby opłacić rachunki
Czy tak dużo wymagam chcąc godne mieć warunki
Ile tak można, chyba pora na zmianę
Chociaż jak próbuję to uderzam głową w ścianę
Kiedyś wykonam manewr i sprawnie ją ominę
Zbuduję dom, no i założę rodzinę
Coś też zasadzę, wiadomo mówię o drzewie
Albo skończę na marzeniach, sam jeszcze nie wiem
Zamiast jechać na spokojnie, to lecę jak Senna
Blizny tu są trwałe, niestety to nie henna
Najpierw muszę zwolnić, mam za szybkie tempo
Obym się zatrzymał szybciej, niż moje tętno
Połóż dłoń mi na głowie
Ja spokojny wezmę wdech
Potrzebuję odpocząć
Gnieciona jak jabłko czuję wokół śmierć
Tchnij życie w moje oczy
Siłę do naszych serc
Jako tako się toczy
Chyba inna powinna być wieku ćwierć
Ja spokojny wezmę wdech
Potrzebuję odpocząć
Gnieciona jak jabłko czuję wokół śmierć
Tchnij życie w moje oczy
Siłę do naszych serc
Jako tako się toczy
Chyba inna powinna być wieku ćwierć
Patrzę w lustro "o nie to znowu on"
Muszę z domu wyjść, za mną nieprzespana noc
W sumie nie mam sił, a jestem porwany w taniec
Chcę powiedzieć nie, nikt nie pyta mnie o zdanie
Znowu w umywalkę idzie treść dnia wczorajszego
Buntuję się i płaczę, i raczej niewiele z tego
Bo i tak muszę wstać, i i tak muszę iść
Wiem, niewiele z tego mam, bez tego bym nie miał nic
Więc wstaję i idę, żeby powtórzyć ten dzień
Jak powtórzę go raz, to jeszcze razy trzy sześć pięć
Razy sześćdziesiąt parę, jeśli będzie mi dane
Chociaż już się czuję, jakbym pukał w Piotra bramę
Czy mam dwadzieścia lat, czy okłamała mnie mama?
Może to jest normalne, że początek to jest dramat
Może to jest normalne, że przerosło mnie to wszystko
Młody idealista, przemielony przez rzeczywistość
Połóż dłoń mi na głowie
Ja spokojny wezmę wdech
Potrzebuję odpocząć
Gnieciona jak jabłko czuję wokół śmierć
Tchnij życie w moje oczy
Siłę do naszych serc
Jako tako się toczy
Chyba inna powinna być wieku ćwierć
Wersy przelewam na ekran, już nie na kartki
Piszę to co myślę, nie używam kalki
Lecą z góry litery, ale to nie Matrix
Chociaż świat jest sztuczny, otoczony przez plastik
Monotonne życie, monotonnie płynie
Mam te same wyniki, skoro to samo czynię
Pracuję żeby żyć, żyję żeby pracować
Chociaż trochę zarabiam, od wydatków boli głowa
Daję z siebie wszystko, żeby opłacić rachunki
Czy tak dużo wymagam chcąc godne mieć warunki
Ile tak można, chyba pora na zmianę
Chociaż jak próbuję to uderzam głową w ścianę
Kiedyś wykonam manewr i sprawnie ją ominę
Zbuduję dom, no i założę rodzinę
Coś też zasadzę, wiadomo mówię o drzewie
Albo skończę na marzeniach, sam jeszcze nie wiem
Zamiast jechać na spokojnie, to lecę jak Senna
Blizny tu są trwałe, niestety to nie henna
Najpierw muszę zwolnić, mam za szybkie tempo
Obym się zatrzymał szybciej, niż moje tętno
Połóż dłoń mi na głowie
Ja spokojny wezmę wdech
Potrzebuję odpocząć
Gnieciona jak jabłko czuję wokół śmierć
Tchnij życie w moje oczy
Siłę do naszych serc
Jako tako się toczy
Chyba inna powinna być wieku ćwierć
Credits
Writer(s): Adrian Napierała
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
Other Album Tracks
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.