Gatunek

Takich oczu, jak ty chyba na całej planecie nikt nie ma
Kto załapał się raz, widział z bliska ten blask temu już bieda
I psycholog i ksiądz i rozpusta i post mi tu nic nie da
Na kochanie rady nie ma

I tak, wierci się ten świat, co chwilę wpada w szał ktoś
I krzyczy, że kocha
Nie może jeść i spać, miota się jak wariat, żeby gatunek trwał
Namiętności kupa

Obojętny na fakt, obojętny na fakt, obojętny na fakt, tak
Obojętny na fakt, że na bank jest to kant robi krok w przepaść
Żeby zbudzić się za parę lat z przekonaniem, że to nie ta
Medytacja i joga i prochy i zioła, to nic nie da
Tyryryty, rury nie ma

I tak, wierci się ten świat, co chwilę wpada w szał ktoś
I krzyczy, że kocha
Nie może jeść i spać, miota się jak wariat, żeby gatunek trwał
Żeby gatunek trwał, żeby gatunek trwał, żeby gatunek trwał
Namiętności kupa

Tęsknię do takich miejsc, gdzie życie proste jest
Wszyscy niewinni jak głupie dzieci
Bez podchodów i gier i gwałtownych uniesień
Wszystko przezroczyste jak woda

I tak, wierci się ten świat, co chwilę wpada w szał ktoś
I krzyczy, że kocha
Nie może jeść i spać, miota się jak wariat, żeby gatunek trwał
Żeby gatunek trwał
Namiętności kupa



Credits
Writer(s): Krzysztof Zalewski-brejdygant, Marcin Bors
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link