Chłód

Jestem zimniejszy, niż lód (lód)
Jakbym był cieciem w e-Mopii (woo)
Kiedy na sercu jest chłód
A w oczach nasiona konopii, zwolnij

Powtarzam sobie to co dzień i myślę
Gdzie podział się w źrenicach ogień
Jak czuję, to potem na majku opowiem
Jak żyje się tu między prawdą, a Bogiem (co?)

Puls bije szybciej i mocniej, jak czuć, kiedy zgubiłeś opcje?
To nie jest bajera o Narcos, lecz czuję
Jakbym znów pomylił proporcje

Woda i ogień, i lód, i płomień
I żaden chemiczny skrót nie jest godzien
Opisać uczucia jak człowiek
Co czuje pod skórą jak dziarę na sobie

Nie mam opisu na szczęście
Więcej patentów na zejście
Jakby się dało na chillu wybierać
To wolałbym spanie, depresję
Od chmury znów robi się gęściej
W sumie to w skrócie to wszystko na temat
Mati, weź powiedz, co czujesz jak z bólem lądujesz rozbity na plecach?

Czuję chłód na plecach, jakbym nigdy nie czuł ciepła
Tylko Twój uśmiech jest mi w stanie coś zapewniać
Na takie stany przydałaby się amnezja
Już nie pomaga kevlar, ani gruba bawełna

Czuję chłód na plecach, jakbym nigdy nie czuł ciepła
Tylko Twój uśmiech jest mi w stanie coś zapewniać
Na takie stany przydałaby się amnezja
Już nie pomaga kevlar, ani gruba bawełna

Gdy wchodzę na beat, pluję rymem jak karabin
Jak strzelam, to po to, by zabić
Napięta cięciwa wnet może wypalić
Nie pomoże mina z krokodyla łzami, ej

W kevlar odziany, szarpali wystudzone rany, chłód za plecami
Nie patrzę co mam pod nogami
Przychodzę z oddali i to skąd pochodzę, wiem
Mam zmysł ostry jak Daredevil, wzrok obcy jak manekin

Rok szósty, jest w nim grób pusty, jesteś częściej przy mnie i
Los niestety policzył Twe dni
Zapalam za Ciebie znicz, unosi w górę się dym
Widzimy po drugiej stronie się kiedyś, na razie to dzieli nas Styks

Znów szukam mej fali, usuwam te tamy
Na niebie pojawia się błysk (co?)
Brakuje mi skali, omijam na sali tych
Co chcą widzieć tylko zysk (ta)
Karty z numerami oznaczone w talii
Dlatego dostajesz nią w pysk
Ciągle to samo, a Ty dalej to samo co rano, co rano jak ryk

Czuję chłód na plecach, jakbym nigdy nie czuł ciepła
Tylko Twój uśmiech jest mi w stanie coś zapewniać
Na takie stany przydałaby się amnezja
Już nie pomaga kevlar, ani gruba bawełna

Czuję chłód na plecach, jakbym nigdy nie czuł ciepła
Tylko Twój uśmiech jest mi w stanie coś zapewniać
Na takie stany przydałaby się amnezja
Już nie pomaga kevlar, ani gruba bawełna

Doświadczam chłodu na co dzień, a sporo mam na barkach
Składam wotum przed Bogiem, nie odpuszczę jak Sparta
A dla wrogów Tupolew, jak nie utonie łajba
Jest jak piorun ten moment, chłód obezwładnia

W lustrze setki tych chłodnych odbić, często tak pustych jak lobby
Dziś każdy jak sęp, życie nas często kiwa jak Pogba
Choć twardo walczymy jak Odyn, na światło toną odgłosy
Więc każdy zakręt oby stał się dla nas jak prosta

Bo z bloków i z ulic już nie pomoże pullover
Co w toku, co muli, tu mało kto gra z Tobą fair
Czuć opór, mój umysł już nie daje nabierać się
Bo w każdym miejscu, każdym momencie
Wyczuje od Ciebie blef, ej

Czuję chłód na plecach, jakbym nigdy nie czuł ciepła
Tylko Twój uśmiech jest mi w stanie coś zapewniać
Na takie stany przydałaby się amnezja
Już nie pomaga kevlar, ani gruba bawełna

Czuję chłód na plecach, jakbym nigdy nie czuł ciepła
Tylko Twój uśmiech jest mi w stanie coś zapewniać
Na takie stany przydałaby się amnezja
Już nie pomaga kevlar, ani gruba bawełna



Credits
Writer(s): Gibbs, Kacper Orlikowski, Mateusz "gibbs" Przybylski
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link