Rytuał

Ćpanie al dente, sceny dantejskie
Fanty w lombardzie sprzedane za bezcen
Młoda dziewczyna, sznyty na ręce
Pijanej matce podbiera rentę
Teraz na mieście pędzi w karetce
Sina, medyk próbuje ją budzić
Kurwa gdzie byli Avengers
Kolejne żniwa kostuchy
Czemu wciąż jestem ponury?
Powiedz mi czemu mam nie być?
Nie zasłaniam oczu jak dzieci
Nie patrzę na świat z poziomu ameby
Życie nas wszystkich kaleczy
Używki wzmagają apetyt
Puste butelki, lewe recepty
Kodeinowy ametyst
Drażetki antydepresanty
Benzo, tramadol, fentalnyl
Ledwo się zwleka z wersalki
Chłopak blady jak pergamin
Już kiedyś próbował się zabić
Lecz uratowała go siostra
Dziś sama umarła przez dragi
Więc nad ranem wyskoczył z okna

Stary vostok na łapie nie patek
Zjechałem z nim windą na parter
Oczy miał zimne i martwe
Od czasu jak zabrali matkę
Wypadł bezwładnie na klatkę
Powtarzał jej imię jak mantrę
Poczucie winy jak skalpel
Jej płyny ma na prześcieradle
Bo nie dała rady w tej walce o przyszłość
Jedyne dziecko to największy zawód
Wiedziała że dała już od siebie wszystko
Nie chciała widzieć jak wygrywa nałóg
On błądzi co wieczór gdzieś na Miłostowie
Bo nigdy tak nie czuł tej miłości do niej
Żaden narkotyk nie stłamsi sumienia
A brak zrozumienia sprawia że tonie
Dokładnie pamięta pierwszego szczura
Dziś nie ma już śladu po tamtej euforii
Ten co posypał ma pośmiertny mural
I z chęcią już chciałby do niego dołączyć
Od dziecka w tym raju na haju płyniemy
Chore melodie na balu wciąż lecą
To co kochamy to szczere uśmiechy
Tylko za rzadko je widać na trzeźwo

Chcemy pójść znów na bal
Uśmiech twój widzieć wciąż
Szybciej wiruje świat
Wszystko zlewa się w jedno



Credits
Writer(s): Krystian Silakowski, Lukasz Paluszak, Wojciech Zawadzki
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link