Ty też możesz powstać
Joł, Bejływemyszon, walka trwa, aha
Czasem męczą mnie koszmary tej pijanej przeszłości
Fragmenty szlaków bez świadomości
Te lepkie meliny, zatęchłe łóżka
Ciepła wódka, każda zarzygana pobudka
Wczorajszy dym, cudze ciuchy
Poranki w rytmie Hardcore Disco
Szczeniackiej buty popisy
Litry, kto to policzy
Widzę to dziś gdy za ścianą ktoś krzyczy
Gorąca krew, zimne poty na czole
Stojąc na wietrze czekałem na fale
Na stole zwinięte bilety kolejowe
Zimny deszcz z czarnej chmury gdzieś na trasie nad ranem
Bezdomność, bez tożsamości wygnanie
Bez opcji powrotu, bo nie ma dokąd
Żal mi cię gnoju jeśli idziesz tym szlakiem
Bo żal mi mnie z wtedy ale wiem, że dasz radę
Nie słyszałem nic po za krzykiem sumienia
Ludzie obok, mniej widoczni od cienia
Byłem sam, ja i flacha w świetle lamp miasta
Chociaż często tłum mnie jak bluszcz obrastał
Słowa jak trujące drzazgi bolesne
Pod skórą jeden wielki krwiak
Obelgę i zarzut znajdowałem w każdym zdaniu
Tonąc gardząc dobrą radą, czy pomocną dłonią
Przed sobą się nie da uciec, ciężko się obrócić
I dumnie spojrzeć przeszłości w oczy paskudne
Przyznać jej rację, bo jej się nie da odrzucić
Moja wina, krzywda bliskich, to ja byłem durniem
Tyle lat gorzej niż zmarnowanych
Własnej szkody obracanej przeciwko innym
Przypominam sobie smak bagna
Aby mieć wiarę że nigdy więcej się nim nie zachłysnę
Te wspomnienia kończy te samo pytanie
Jak ja mogłem, jak ja mogłem?
To pytanie nową puentę ma odkąd wstałem
Jak ja mogłem dzieciaku to Ty możesz też
Czasem męczą mnie koszmary tej pijanej przeszłości
Fragmenty szlaków bez świadomości
Te lepkie meliny, zatęchłe łóżka
Ciepła wódka, każda zarzygana pobudka
Wczorajszy dym, cudze ciuchy
Poranki w rytmie Hardcore Disco
Szczeniackiej buty popisy
Litry, kto to policzy
Widzę to dziś gdy za ścianą ktoś krzyczy
Gorąca krew, zimne poty na czole
Stojąc na wietrze czekałem na fale
Na stole zwinięte bilety kolejowe
Zimny deszcz z czarnej chmury gdzieś na trasie nad ranem
Bezdomność, bez tożsamości wygnanie
Bez opcji powrotu, bo nie ma dokąd
Żal mi cię gnoju jeśli idziesz tym szlakiem
Bo żal mi mnie z wtedy ale wiem, że dasz radę
Nie słyszałem nic po za krzykiem sumienia
Ludzie obok, mniej widoczni od cienia
Byłem sam, ja i flacha w świetle lamp miasta
Chociaż często tłum mnie jak bluszcz obrastał
Słowa jak trujące drzazgi bolesne
Pod skórą jeden wielki krwiak
Obelgę i zarzut znajdowałem w każdym zdaniu
Tonąc gardząc dobrą radą, czy pomocną dłonią
Przed sobą się nie da uciec, ciężko się obrócić
I dumnie spojrzeć przeszłości w oczy paskudne
Przyznać jej rację, bo jej się nie da odrzucić
Moja wina, krzywda bliskich, to ja byłem durniem
Tyle lat gorzej niż zmarnowanych
Własnej szkody obracanej przeciwko innym
Przypominam sobie smak bagna
Aby mieć wiarę że nigdy więcej się nim nie zachłysnę
Te wspomnienia kończy te samo pytanie
Jak ja mogłem, jak ja mogłem?
To pytanie nową puentę ma odkąd wstałem
Jak ja mogłem dzieciaku to Ty możesz też
Credits
Writer(s): Jakub Franciszek Knap, Mariusz Klosiewicz, Marcin Przybylowski, Kamil Karwowski
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.